Zerwałam się z łóżka na równe nogi. Koło mnie stała blond czupryna...
oh nie! to Deidara! Pewnie jego glina koło mojego łóżka wybuchła.
-
Masz się stawić za pół godziny na polu treningowym.- Powiedział to tak
chłodnym głosem, że aż mi ciarki po plecach przeszły, a następnie
znikł za drzwiami. Weszłam pod prysznic, gdy skończyłam poranną
toaletę ubrałam się i spojrzałam na zegarek, który leżał obok łóżka.
Dopiero się zorientowałam, że jest 6:58... czyli mam dwie minuty.
Wyszłam przez okno w kierunku pola treningowego, na którym stał Itachi.
Zaczęliśmy trening... w ogóle się do siebie nie odzywaliśmy pod czas
niego. Mam się po prostu jak najbardziej wyszkolić. I tak niemal
codziennie przez 2 lata.
* Dwa lata później. Tydzień temu skończyłam 12
lat.*
Przez dwa lata hardo trenowałam z Itachi'm. Akatsuki zaczęli
mnie "wychowywać" na przestępce. Czyli szacunek do nich i nauczyli mnie
jak po cichu zabijać. Chcą zrobić ze mnie morderczynie doskonałą ,co
tylko Tobi'emu i Itachi'emu się nie podoba... Z Tob'im mam dziwne
kontakty, ale o tym później. Moja inteligencja, spryt oraz kondycja
znacznie wzrosły. Mówią, że szybko się uczę. Z Liderem -sama miałam
nawet 3 razy trening. Ale i tak po 10 minutach poległam... Z
Itachi'm mam coraz lepsze kontakty, a pozory jakie stwarzamy w
Organizacji na szczęście nie pogarszają naszych stosunków. Zaczęłam
trochę panować nad moimi umiejętnościami i panowaniem nad czakrą. Co do
mojego Kinjutsu... dopiero zaczynam się z nim oswajać, ale jak tylko
kończę z niego korzystać pojawiają się skutki uboczne, dlatego mam go
rzadko używać. Nabrałam dużego szacunku do naszego Lidera. On na
szczęście mnie nie zabił za moje wcześniejsze skandaliczne zachowanie.
Lecz nasze stosunki są... bardzo luźne. Odnoszę się do niego z
szacunkiem i wykonuje polecenia, ale on nie jest dla mnie tak surowy,
choć i tak czasem mnie nie rozumie tak jak Itachi. Pein - sama
powiedział, że niedługo zawoła mnie bym wreszcie mogła wyruszyć na moją
misję w Konoha. Itachi mówił, iż
około pół roku temu genini zostali dobrani w drużyny oraz miesiąc temu 3
Hokage zginął wyruszając poza granice Konohy.
Ponoć odpowiedzialnego za
to ściga się do dziś. Co o tej wiosce teraz myślę? Akatsuki starało
się podsycać moją nienawiść do niej. Faktycznie ona jest, ale nigdy
bym jej nie zagroziła i jej znienawidziła do szpiku kości. Po prostu
nie potrafię. Nagle usłyszałam pukanie do moich drzwi. Była 15:00, a
ja odpoczywałam po treningu . "Wejść ! " Powiedziałam, a do środka
wszedł Itachi i powiedział, że mamy się stawić do lidera. Wstałam więc i
ruszyłam z nim w kierunku biura Pain'a. Zapukałam trzy razy, czyli
tradycyjnie, a odpowiedziało mi donośne " WEJŚĆ ! " Weszłam do pokoju, a
za mną Itachi i stanęliśmy tuż przed biurkiem, za którym siedział liderek.
- Wzywałeś Pain - sama? - Powiedziałam bez cienia kpiny
czy pogardy.
- Tak. Jak się pewnie
domyślasz wezwałem cię, aby cię powiadomić, iż dziś wyruszasz na misje, do której cie trenowaliśmy. O 18:00 wyruszacie do Konohy. Masz się
zbliżyć do jinchuuriki Kyuubi'ego jak tylko się da. To są jego dane. -
Podeszłam do biurka i odebrałam teczkę z napisem.: " Uzumaki Namikaze Naruto "
-
To wszystko?
- Tak, możesz iść. Itachi zostanie. Muszę z nim omówić
szczegóły.
- Dobrze, Pain-sama. Dziękuje. - Skłoniłam się lekko i
na moich ustach pojawił się znikomy uśmiech na myśl o jak dla mnie
poważnej misji. Wyszłam z biura, ale i tak usłyszałam słowa Peina.:
-
Jednak będą z niej ludzie... i morderca doskonały. - A mój uśmieszek
na ustach z mienił się w pełen dumy i wyglądał na złowieszczy.
Po prysznicu i spakowaniu się, zajrzałam do teczki od Lidera. Hmmm
ciekawe Uzumakiego ojciec był Hokage i to on w Naruto zapieczętował
Kyuubiego. Jego matka była poprzednim jinjuuriki... zaraz czyli nie
dość, że Naruto nie wie kim są jego rodzice... To ktoś podczas porodu
Kushiny ,wydobył z niej demona. Co tu jeszcze oooh... jeden z wielkich
sanninów: Jiraya (ojciec chrzestny Naruto) nauczył jego rasengana. Coś
mi mówi, że chłopak nie jest przeciętny. Chwila więc w drużynie 7 jest
Uchiha? Będzie zabawa. Uhuhu Jego sensei to Kakashi... no nieźle...
pamiętam go jak przez mgłę gdy miałam 5 lat. Zresztą Członkowie organizacje trochę o nim mówili i o jego umiejętnościach. Spojrzałam na zegarek,
który pokazywał godzinę 17:58- czyli mam dwie minuty.
Wyszłam w pośpiechu przed bazę, gdzie spotkałam już czekającego na mnie Itachi'ego.
Bez
zbędnych słów skoczyliśmy na drzewa i zaczęliśmy się biegiem kierować w
stronę konohy. Z informacji, które podał mi przedtem Itachi zostało
nam 3 godziny drogi bez postoju.
..*..
Zostało nam pół godziny drogi czyli
zaraz będzie raport u ANBU, że ktoś nieznajomy kieruje się w ich
kierunku. Itachi słusznie się zatrzymał, a ja zaraz za nim.
-Plan banalny i oczywisty. Zadam ci obrażenia, ponieważ oficjalna wersja to taka, że od nas uciekłaś. Potem wezmą cie do szpitala by następnie zrobić tobie małe
przesłuchanie. Spodziewaj się nawet Tsunade. Uważaj na Danzou, o
którym ci mówiłem pod czas treningów, bo będzie chciał od ciebie
informacje wydobyć siłą i nie tylko. - Wytłumaczył plan działania i
zanim się spostrzegłam to w ciągu 10 sekund połamał mi dwa żebra, skręcił lewy nadgarstek, naderwał mięsień u prawej nogi i uderzył w
brzuch. Odsunął się lekko ode mnie, a ja upadłam na kolana,
odpychając Itachiego chcącego mi pomóc. Kaszlnęłam krwią i na
chwiejnych nogach się podniosłam, ale kręci mi się w głowie.
-
Czas się pożegnać.- Powiedziałam z krytym smutkiem w głosie co
Itachi'emu nie umknęło. Dziwne Itachi też był smutny .. chyba. Bynajmniej w środku u siebie mam taką nadzieję.
-Jak będziesz już w konoha... to liczę na twoją dobrą grę aktorską.-Mruknął Uchiha.
-Heh... Trzymaj się Itachi. - Powiedziałam do niego i pierwszy raz od dawna uśmiechnęłam się ciepło do niego.
-
Ty też i pokaż im tam klasę Karui. -Te nasze lamenty przerwał krzyk ANBU:
-Raport
dobrze mówił! To Akatsuki! Wszyscy prócz waszej dwójki za nim, a wy
zabierzcie młodą do szpitala. - Tak głośno krzyknął, że mnie głowa
zabolała. Nagle przed oczami miałam czarno i zemdlałam. Obudziłam się w
jakimś jasnym pomieszczeniu czyli to szpital. Jak wreszcie
usiadłam i zobaczyłam, że jestem związana bandażami od góry do dołu, do sali wpadła wysoka blondynka o naprawdę sporym biuście. Czyli
to jest Tsunade. Za nią szedł niemal nie słyszalnie jakiś jounin
...chwila ... cóż za niespodzianka to nasz kopiujący ninja: Hatake
Kakashi. Patrzył cały czas na mnie z zaciekawieniem, ale też jakby na
coś czekał. Hah. czyli mnie kojarzy, ale jeszcze nie wie skąd.
Blondyna usiadła na krześle po mojej prawej stronie, a Hatake
zapieczętował drzwi aby nikt nie słyszał naszej rozmowy.
- Witam. Wiesz w ogóle co się stało i gdzie jesteś? - Popatrzyłam na nią lekko smutnymi oczami i powiedziała.
-Tak. Wiem dokładnie co się zdarzyło i specjalnie w kierunku tej wioski uciekałam.
-Czyli uciekłaś od tych ludzi ...?
-Tak, uciekłam z Akatsuki.
Orzechowo-oka nie ukryła swojego lekkiego zdziwnienia.
- Jestem Hokage tej wioski i nazywam się Tsunade. Jak się nazywasz?
-
Mam na imię Karui i nie wiem z jakiego klanu pochodzę. - Nagle
Kakashi'emu lampka się zapaliła. Czyli sobie przypomniał. Z nie do
wierzenia i okiem jak talerz, usiadł po mojej lewej stronie.
- Karui... to naprawdę ty? Pamiętasz mnie? - Rzekną Kakashi.Gra aktorska czas start!
-
Tak Kakashi. Pamiętam cię. Byłeś znajomym mojego przybranego ojca zanim ... - I nagle jakoś posmutniałam ...oczywiście pozory.Ja nie mam uczuć. Prawda?.
W tym momencie Hokage na nas dziwnie spojrzała i patrzyła wyczekująco na Hatake.
-
Hokage-sama to jest poważniejsza sprawa niż się wydawało. Pamięta pani
dziewczynkę, która zaginęła dwa lata po tragedii sanbenów*? -Zapytał
Kakshi. Tsunade kiwnęła twierdząco głową.
-Tsunade-sama, Karui była tą dziewczynką, gdy miała pięć lat Sonteru czyli demon,
który jest w niej zapieczętowany przeją nad nią kontrole i zabił ich
wszystkich. Przepraszam Karui jeżeli przywróciłem złe wspomnienia,
ponieważ Hokage-sama - zwrócił się do blondyny- Ona wszystko pamięta .-
Wytłumaczył. Przywódczyni wioski miała wymalowany na twarzy żal, współczucie jak i szok.
-
Twierdzisz, że Sonteru czyli legendarny demon jest w niej
zapieczętowany i w ogóle istnieje ? - Zapytała z nie do wierzeniem
kobieta.
- Tak Hokage-sama. Ja nie tylko twierdze. Ja to wiem i to
jest prawda. Dziewczyna miała ciężkie życie i jeszcze ta sprawa z
porwaniem . Karui była
sierotą od urodzenia. Była w tej rodzinie rok i tylko zaufała swojemu kuzynowi.- Teatralnie ścisnęłam dłonie co nie uszło uwadze
Tsunade. Nagle zapadła niezręczna cisza... Hokage pewnie rozmyśla co ze
mną zrobić.
- Hokage-sama, mogłabym przejść jakiś szybki test na
genina? Trenuję od 6 roku życia, a Akatsuki też nie marnowali na mnie
czasu i trenowali. Może nie wyglądam na dobrą, ale wiem, że Pani się
nie zawiedzie. Może.... wybierze mi pani przeciwnika i będę mogła z
nim walczyć? Wiem, że mi się uda. Będę się wtedy utrzymywać z
pensji dawanych za misje genina.- Popatrzyłam na nią wyczekująco.
-
Wiesz zły pomysł to to nie jest, a lokum mogę ci dać obok ucznia
Kakashi'ego. Wiesz co wybiorę ci jakiegoś Jounina by nie było problemów. Jeżeli ci się na prawdę uda to przydzielę cie do drużyny Hatake i
będziecie po raz pierwszy drużyną 4 osobową. - Powiedziała i
uśmiechnęła się miło. Kakashi wychodząc z pomieszczenia zdjął pieczęć,
pożegnał się i powiedział, że będzie czekać przed budynkiem. Ja od
razu wstałam i z szafy wyjęłam i się ubrałam w mój strój, w którym
chodzę na misje i na co dzień, bo kto przezorny ten zawsze
ubezpieczony. Hokage dziwnie na mnie spojrzała.
- Santero mnie również leczy.- Wyjaśniłam. Ona tylko kiwnęła głową i powiedziała .:
- Jutro o 10 rano masz walkę na polu treningowym nr.7. Powodzenia ci życzę. - Powiedziała i poszła.
Ja,
po 10 minutach również opuściłam salę w kierunku wyjścia. Wszyscy
mieli na mnie skupione spojrzenia. Takie zimne i z pogardą. Walić
ich i tak się już przyzwyczaiłam.Wyszłam przed budynek, gdzie czekał
już Kakashi.
-Gondaime-sama powiedziała mi gdzie będziesz mieszkać. Zaprowadzę cie.- Powiedział i uśmiechnął się miło.
-
Aha.- Powiedziałam obojętnie i włożyłam ręce do kieszeni. Szliśmy bez
słowa. To dobrze, bo chyba mnie rozumie, że potrzebuje czasu na
przemyślenia. Za nim się zorientowałam staliśmy pod drzwiami mojego
lokum.
- Karui.
- Hmm? - Spojrzałam na niego.
- Wierzę w
ciebie i wiem, że skopiesz temu Jouninowi cztery litery. - Wypowiedział
się i uśmiechnął ..chyba, bo przez jego maskę nie za bardzo widać.
- Dzięki. Zobaczysz jeszcze. Od jutra będę twoją podopieczną, ale mam jedno "Ale"-Spojrzał na mnie zaciekawiony Hatake.
- Jaki?
- Nie będę do ciebie mówić sensei. Przepraszam, ale mam swoje osobiste powody.
- Nie ma sprawy, rozumiem cie. Nie będę miał do ciebie o to urazę. Możesz do mnie mówić po imieniu. Dobranoc.
-Dobranoc. -Odpowiedziałam, a jounin zniknął w kłębie dymu. Typowe.
Weszłam
do lokum (Wygląda tak samo jak mieszkanie Naruto w Anime-dop.autora) i
poszłam od razu pod prysznic, a potem udałam się do łózka spać, bo
była 22:00.
Rano obudziły mnie promyki słońca. Od 2 i pół lat
codziennie wstaję o 6 rano, a czasem jak mam wolne to o 8 lub 9. Tak już
mam. Po prostu nie warto tracić dnia skoro można trenować. Zerwałam
się z łóżka i poszłam pod prysznic. Ubrałam się w strój na treningi
czyli buty shinobi, szare długie dresy i białą bokserkę oraz
nierozłączne ze mną czarne rękawiczki do połowy palców. Wyszłam na dwór
i zaczęłam biegać wokół wioski parę okrążeń. Potem parę skłonów
brzuszków i pompek. Wróciłam do "domu" znów wzięłam prysznic i się
przebrałam w strój na misje. Była 9:30 czyli czas ruszać na pole
treningowe. Na szczęście przed mieszkaniem stał Kakashi, żeby mnie tam
zaprowadzić, bo przecież nie znałam drogi. Gdy doszliśmy na miejsce i
stanęłam na środku pola czekając na przeciwnika ze znudzeniem,
zobaczyłam, że na uboczy stoi Hokage, parę ANBU i jacyś inni shinobi
wliczając kopiującego ninje. Przede mną stanął jakiś ANBU, ale
oczywiście bez płaszcza. Wysłałam tylko pytające spojrzenie Tsunade, a
ona tylko się uśmiechnęła. Jak stałam tak stałam. Czyli ręce w
kieszeni i niby na wszystko mam wywalone. Nagle usłyszeliśmy donośny
krzyk Hokage o treści " START!'.
- Nazywam się Rekunto . - Powiedział ANBU. Jaja se robi? Czy właśnie on mnie nie docenia, bo wyczułam kpinę w głosie.
- Matka cię nie nauczyła, że wrogom danych się nie podaje? - Powiedziałam z pogardą, a on drgnął lekko zdenerwowany.
- Nani?- Powiedział do mnie leciutko zły. Czyli jeszcze trzeba podkręcić.
-Głuchy
jesteś ? oooh. Już rozumiem. Do ANBU wzięli cie z litości.- Jemu
żyłka na czole zaczęła pulsować, czyli jest dobrze.
- Nie dziwię się, że ciebie do mnie przysłali. Pewnie chcieli się ciebie pozbyć.
-
Uwierz nie dam ci zdać tego egzaminu! - Wydarł się i z niesamowitą
prędkością rzucił się na mnie. Debil dał się sprowokować. Wyciągnęłam
shurikena ,którego uniknął. Na samą myśl, że zrobił jak chciałam się
uśmiechnęłam. Pchnął we mnie kunai, a po mnie został dym.
-Kage bunshin?- Spytał sam siebie Rekunto.
- Yo! - Powiedziałam stojąc za nim. Tak. Ten shuriken to byłam ja w Hange no jutsu.
Obrócił
się w moją stronę i chciał mnie kopnąć, ale mu na to nie pozwoliłam.
Między nami trwała zaparta walka na Taijutsu. Co jak co ale w nim byłam
dobra i miałam naprawdę dobrą kondycję. Zaczęłam odczuwać lekkie
zmęczenie, więc wyjęłam parę shurikenów i rzuciłam w jego stronę.
Szybko wyją kunaia i je odparł. Bez zbędnego zastanowienia ja w tym
czasie wykonałam parę pieczęci i złapałam chłystka w genjutsu. Nagle po
nim został tylko kłąb dymu. Kurde! Poczułam lodowaty metal na szyi.
- Przegrałaś. - Powiedział Jounin stojący za mną.
-
Jesteś, aż tak pewny siebie... * ze mnie zrobił się kłąb dymu i
prawdziwa ja stanęłam za nim przykładając kunai do szyi *...i zarazem
głupi?
Jego oczy były jak spodki. Odskoczyłam szybko od niego, bo chciał mnie zaatakować. Złożyłam szybko pieczęcie i szepnęłam .:
-Katon: Goukakyuu no jutsu. - I buchnęłam kulą ognia w stronę przeciwnika. Niestety uciekł i stworzył ścianę z wody.
-Gówniaro! Nie podskakuj mi!- Krzyknął zły ANBU, a ja jak zawsze stałam nie
wzruszona i obojętna na całą sytuację. Włożyłam ręce do kieszeni i
zniknęłam w kłębie dymu. Z pod ziemi złapałam za jego kostkę i
wciągnęłam go do poziomu szyi. Uklękłam przed nim mówiąc .:
- A ty
nigdy, ale to nigdy nie lekceważ swojego przeciwnika. To cię kiedyś
zgubi. - Powiedziałam i się uśmiechnęłam złowrogo. Niestety szybko się
wydostał i już chciał mnie zaatakować gdy usłyszeliśmy krzyk Tsunade "
Koniec walki!".
Włożyłam ręce do kieszeni i obojętnym wzorkiem
spojrzałam na naszą " publiczność". Wszystkim szczęka opadła oprócz
Kakashi'ego i Tsunade. Oni mieli po prostu szeroko otwarte oczy.
Podeszłam do Tsunade.
- Karui! Jestem naprawdę oszołomiona twoimi
zdolnościami. Twoja szybkość zawstydziłaby nie jednego chuunina. Tak
dawno nie widziałam tak doskonałego popisu Taijutsu. Wielu cie
lekceważy, i tu masz przewagę! Wspólnie ogłosiliśmy, że nie tylko
zostajesz shinobi wioski liścia i będziesz w drużynie 7, ale twoja
ranga to chuunin! Wiem, że to nie typowe, ale jak na twój wiek to
jest niesamowite! I coś mi mówi, że to nie koniec twoich umiejętności.
- Gdy już skończyła mnie podziwiać, mi dokuczało w środku wyczerpanie. Dostałam Opaskę ze znakiem Konohy, którą natychmiast zawiązałam przy
pasie. Spojrzałam w stronę ANBU, którzy coś szeptali na mój temat i
się ulotnili jak zresztą większość. Zostałam tylko ja, Hokage i Kakashi.
- Gratuluję i Za godzinę bądź na dziedzińcu .( miejsce , w
którym w Anime przedstawiała się sobie nawzajem świeżo upieczona drużyna
7-dop.autorki).
Hokage też już nie było, a ja ruszyłam pomalutku w stronę dziedzińca.
Gdy
już spojrzałam na zegar wybiła już 14. Wskoczyłam na obręcz tym samym
stojąc za Kakashim. Cała trójka Geninów miała szeroko oczy otwarte.
-
Ehhh. Niech zgadne. Kakashi ,po raz pierwszy się nie spóźniłeś i są
zdziwieni tym faktem.- Powiedziałam tym samym zwracając uwagę trójki z
drużyny 7. Tylko Kakashi się nie odwrócił i powiedział.:
- Sprytna
jesteś nie powiem. - Przepuszczam, że się uśmiechnął. Gwałtownie
wstał Uzumaki, wskazał na mnie palcem i się wydarł .:
- Kim ty
jesteś i czemu mówisz do Kakashiego-sensei bez szacunku tylko po imieniu!!- Boże. Osoba, którą mam szpiegować jest idiotą.
-To, że
zwracam się do Kakashi'ego po imieniu nie znaczy, że bez szacunku.-
Powiedziałam a on zbladł i bez słowa usiadł. Genini cały czas patrzyli
na mnie jakby na coś czekali. Zeszłam z barierki i usiadłam obok
Kakashi'ego.:
- Nie mów im, że jestem chuuninem. Niech to zostanie
między nami.- Powiedziałam to tak, żeby tylko owy ninja to usłyszał.
On w odpowiedzi tylko skinął głową na znak, że się zgadza.
-
Słuchajcie! Od dziś jesteśmy drużyna nie typową! O tuż ta dziewczyna
koło mnie do nas dołączy. Przedstawimy się wszyscy po kolei. Jakieś
pytania ?
- Dlaczego niby ta dziewczyna ma do nas dołączyć? - Powiedział z niekrytą pogardą młodszy brat Itachi'ego.
- Radzę ci uważać na słowa i ... - Nie dałam dokończyć Kakashiemu.
-
Masz za mały mózg, żeby pomieścić tyle informacji. - Powiedziałam
obojętnie. Jemu nerwowo lewa powieka poszła do góry. Wstał i zły i
"przerażająco" powiedział.:
-Jestem Uchiha Sasuke, więc ... - Nie pozwolę mu dokończyć. No pogięło tego chłopczyka.
-
A ja Karui i co z tego ? Zwisa mi to kim jesteś. Zachowaj trochę
powagi i miej szacunek do innych, bo źle skończysz. - Powiedziałam
również bez emocji. Trójka Patrzyła na mnie zszokowana, a Sasuke
usiadł zły, widząc karcący wzrok kopiującego ninja. Kakashi pozostał niewzruszony i powiedział.:
- Jestem
Hatake Kakashi i jest dużo rzeczy, których nie lubię, ale tez dużo
rzeczy lubię, a niech moje marzenia zostaną tajemnicą.- Zaczynam
szczerze lubić Jounina.
- Cześć! Jestem Haruno Sakura i Lubię... I marzę... aaa!!- Pisnęła przesłodzonym głosem jakaś landryna. Znacząco spojrzałam na Kakashi'ego w geście żalu i współczucia, a on
tylko na to westchnął.
- Jestem Uzumaki Naruto i uwielbiam ramen i nie lubię... Ale ciebie lubię - wskazał na mnie -Marzę by zostać Hokage!
-
Jestem Uchiha Sasuke i moim celem jest zabić pewną osobę. - Kurde. Czyli jednak. Itachi. Po prostu ci współczuję. Z zamyślenia oderwało mnie chrząknięcie Kakashiego. No, tak.
- Jestem Karui. Więcej informacji na mój temat nie potrzebujecie
do szczęścia. A teraz Yo !- Już miałam się zmyć kiedy usłyszałam
krzyki .:
-Mate! Powiedz chociaż czego nie lubisz...?
- Jest tego za dużo, żeby wymieniać. - Już chciałam pójść, gdy wciąż mnie wołali .:
-
To co lubisz? - W zamyśleniu stanęłam do nich tyłem i zwróciłam głowę w
prawo, a następnie w górę przyglądając się chmurom. Moje kąciki ust
poszły lekko w górę i się w końcu wypowiedziałam.:
-Treningi. Sayonara. - Powiedziałam i zniknęłam w kłębie dymu.