Layout by Raion

The Fray

środa, 25 grudnia 2013

Oby spodobał się wam mój prezent ode mnie na święta!

Witajcie moi kochani! Mam nadzieję, że miło spędzacie święta i jesteście z nich zadowoleni, bo ja bardzo ^^.
Dostałam swój prezent od rodziców i od kuzynki, ale nie spodziewałam się, że dostane go również od was! Otóż wczoraj zajrzałam tu i patrzę.. ponad 1000 wyświetleń. I myślę sobie: ,,Kurwa... Karui musisz to oblać, ale to kiedy indziej". Postanowiłam wam się odwdzięczyć i mam nadzieję, że spodoba wam się MÓJ NOWY BLOG. Tak dobrze widzicie. Biorę się za siebie.
Tak więc tu jest adres tego bloga :

http://wojna-domowa-japonii-sasusaku.blogspot.com/

Z góry przepraszam za marny wygląd, ale po trzeciej notce będę miała, mam nadzieję, zajebisty szablon. I taak. Ten blog będzie poświęcony parze SasuSaku. Chciałam, żeby ta historia była czymś zupełnie nowym i oryginalnym na tle wszystkich innych blogów, o tym właśnie, dość popularnym paringu. Mam zamiłowanie do historii Polski, zwłaszcza do czasów ZSRR. Oczywiście, potępiam to, ale historię mamy niesamowitą i myślę, że przynajmniej większość się ze mną zgodzi.
Pomyślałam wtedy by umieścić takie czasy w Japonii i wrzucić tam naszych bohaterów oraz dodać lub zmienić parę rzeczy jak np.: ZOPR I GRO. O tym, co to jest i o co chodzi, dowiecie się na moim new blogu. ZAPRASZAM!
Pozdrawiam... Karui-chan!

niedziela, 15 grudnia 2013

5.Nowy świat.: Zmiana Karui! Czyli co się działo przez 5 lat.



-Misja weszła w ostatni etap. Infiltracja przebiegła pomyślnie. Wciąż mają do mnie pełne zaufanie.- Złożyłam raport Tsunade. Nie spodziewałam się sama po sobie, że przejdę na te dobrą stronę. Jestem podwójną agentką od 5 lat. Dokładnie dwa tygodnie temu skończyłam osiemnasty rok życia. Akatsuki myślą, że pracuję dla nich, tymczasowo orabiam im dupę na rzecz Konohy. Chciałam szczęśliwego życia. Dlatego zdradziłam kryminalistów. Mimo wszystko jestem wdzięczna Akatsuki. Wytrenowali mnie, pomogli opanować  demona, wychowali mnie. Nie żałuję niczego. Za ten czas Sasuke odszedł, a Orochimaru zabito. Wbrew pozorom tęsknie za tym aroganckim dupkiem. W końcu był członkiem teamu 7. Żal mi jedynie Sakury i Naruto. Ona- biedaczka zakochała się w Uchiha. Nie wiem czy ze wzajemnością czy bez. Ona cierpi. To jest ważne. Została najlepszym medic-ninja z niesamowitą siłą oraz mistrzynią genjutsu, Naruto posiada Sennin-modo i całkowicie opanował Kurame… A ja ? Ja po prostu rozwijam swoje umiejętności. Słynna braterska walka nie odbyła się. Dlaczego? To wiem tylko ja, Tsunade, on i inni KAGE.

-Więc teraz zostało tylko dowiedzieć się kim są twoi rodzice i stoczyć walkę ostateczną z Akatsuki. Gratulacje Karui. Razem z nim jako pierwsi tego dokonaliście. Jestem z was dumna.- Widząc moje zamyślenie, odpowiedziała. Niby tak, ale jakim kosztem- Przeszło mi przez myśl.
-Arigatou, Tsunade-sama.- Skłoniłam się i zniknęłam w kłębie dymu, ukazując się pod popularnym barem ramen. Już z dala można było słyszeć krzyki twardogłowego ninja numer jeden.:
-Staruszku! Jeszcze jedno ramen- dettebayo.- Jak miło spotkać starego przyjaciela.
-Uważaj Naruto, bo się jeszcze przejesz!- Powiedziałam z uśmiechem na zaczepne.
Zszokowany moim widokiem po roku nieobecności, rzucił się na mnie, wesoło się uśmiechając.
-Karui-chaan! Wreszcie wróciłaś! Na bogów, stęskniłem się-dettebayo! Nawet nie wiesz ile się działo jak ciebie nie było. Tyle trenowałem. Ostatnio z Kakashi’m tak trenowałem, że Sakurka przez dwa dni musiała mnie składać! Bez ciebie tu nudno. Hatake strasznie narzeka, że nie ma z kim chodzić na te zboczone filmy Icha Icha-paradise. Kurenai non stop gada, że nie ma z kim trenować genjutsu, bo Sakura nie ma czasu, A Gai napiernicza, jaki to on biedny, że nie ma z kim trenować taijutsu poza Lee.- Mówił tak szybko, że ledwo go rozumiałam. Zmarszczyłam brwi w geście zamyślenia.
-Zaraz chwila… zacznijmy od tego, czemu już nikogo nie nazywasz „sensei” jak to masz w zwyczaju?- Ja  jak to ja zawsze dopytuję się szczegółów.
-Tego dowiesz się jeszcze dziś.- Powiedział z tajemniczym uśmiechem na ustach. Nie było mnie tak krótko, a tak się diametralnie zmienił. Wyraz twarzy niegdyś głupkowaty – dziś bardziej poważny z sympatycznym delikatnym uśmiechem pętającym się na buzi. Dłuższe włosy sprawiają, że jest jeszcze przystojniejszy niż rok temu. Niegdyś nie do pomyślenia, to dziś i tak widzę rumieńce pań w jego obrębie i chichoczące na jego temat nastolatki.- Rozmyślałam. Bar Ichiraku był znacznie bardziej rozbudowany, a mimo wszystko wciąż siedzieliśmy przy blacie jak za starych czasów. Jedliśmy razem jak niegdyś cieplutkie ramen udon  i śmialiśmy się wspominając nasze pierwsze kroki jako drużyna. W kłębie dymu pojawił się mój były nauczyciel. Tęskniłam za nim . Był mi jak ojciec, którego nigdy nie miałam. Nauczył mnie dobrych manier, kultury, opiekował się mną, pokazał jak się cieszyć życiem.
-Witaj  z powrotem Karui.- Powiedział wesoło Kakashi. Uśmiechnęłam się szeroko.
- Kakashi! Hah, nie masz pojęcia jak tęskniłam za tobą i Anko. (Taaaak w moim opowiadaniu są parą ;p- dop. Autorki) Nie mogłam powstrzymać śmiechu widząc jego rumieńce na twarzy.
-Soka* . Mam nadzieję, że jesteś w formie! To co zawsze o 17! – I zniknął wciąż zawstydzony.
-Co za chamstwo w państwie!. Pfff.. po takiej nieobecności olać sobie tak drogą przyjaciółkę!- Powiedziałam z udawanym oburzeniem.
-Och już przestań sobie tak schlebiać. Powiem wprost… Ma cię w dupie.- Chwila ciszy. Zaśmialiśmy się jak opętani. Wciąż zajadaliśmy się kolejnymi porcjami wyśmienitego ramen w tle słysząc głośne śmiechy, wesołe chichoty, śpiewy i nieudane zaloty oraz subtelną, miłą dla ucha muzyką, wprawiającą całą restaurację w wyjątkowy nastrój.
Musze jeszcze ją odwiedzić.- Pomyślałam. Pożegnałam się z przyjacielem i pognałam natychmiast do szpitala.
Z PUNKTU WIDZENIA NARUTO:
- Dam sobie uciąć lewą rękę, że pognała do Kakashi’ego!
-Przyjmuję zakład! – Odpowiedział staruszek. Po chwili  usłyszałem głośny huk tuż obok Ichiraku Ramen, więc jak oparzony wybiegłem sprawdzić co się stało. Moje oczy rozszerzyły się do granic możliwości kiedy zobaczyłem Karui wbitą w mur obronny Konohy. Do niej właśnie podchodziła wściekła Sakura w już brudnym fartuchu szpitalnym.
-Dobrze, że jesteś praworęczny, Naruto!- Zażartował Staruszek. Ach, Sakura. Zawsze łatwo było ją zdenerwować. Niczym nie przejęty zacząłem znów jeść moją ukochaną zupę.
PUNKT WIDZENIA KARUI. 6 minut wcześniej:
Wreszcie ujrzałam przed sobą główne wejścia do szpitala. Zatrzymałam się tuż przed drzwiami myśląc nad oryginalnym przywitaniem. Bez zastanowienia pchnęłam nogą wrota do wnętrza budynku wprawiając pracowników w golu głównym w oszołomienie.
-Gdzie ona jest !?- Zapytałam bez ogródek. No dobrze… Krzyknęłam.
-Co tu się do jasnej cholery dzieje?!- Usłyszałam jej głos. Od razu skierowała się do Kimi – dziewczyny od rejestracji. Spanikowana pracownica trzymała faceta z prawdopodobnie stanem zawałowym… mniejsza o to, że ja go tak urządziłam. Zdenerwowana młoda ordynatorka szpitala patrzyła zmartwionym wzrokiem, lecząc mężczyznę. Gdy skończyła, kazała pielęgniarkom zabrać go do sali 416. Swoim niezbyt przyjemnym spojrzeniem szukała sprawcy wydarzenia i wtedy ujrzała mnie. Ja z uśmiechem na twarzy, patrzyłam jak jej mimika twarzy gwałtownie się zmienia. Najpierw zobaczyłam radość i zaskoczenie, potem zdezorientowanie i złość
-Czy ty nie znasz umiaru?!- Krzyknęła ogarnięta wściekłością. To źle wróży.
-Poczekaj. Daj mi się wytłumaczyć, za nim...- Nie byłam wstanie dokończyć. W błyskawicznym tempie pojawiła się przede mną i wymierzyła cios nogą. Kobieta ma niesamowitą siłę. Przeleciałam przez główne drzwi i wyleciałam na dwór, wciąż nie mogłam się zatrzymać, przez piasek, który dostał się już chyba wszędzie. Nagle zatrzymałam się na czymś twardym i jak przez mgłę usłyszałam zaniepokojone słowa przechodni. Zamrugałam parę razy pragnąc choć trochę wyostrzyć swój własny wzrok.
-Tak się wita swoja przyjaciółkę… Sakura?- Zapytałam z rozbawieniem. Wstałam i otrzepałam się. Ona zaś zaśmiała siebie. Zobaczyłam, że w jednym momencie złość z niej wyparowało.
-Jak dobrze cię wreszcie ujrzeć!- Powiedziała uradowana i rzuciła mi się na szyję. Zdziwiła mnie odrobinę jej reakcja. Co mi tam. Również objęłam ją ramionami.
-Jak świetnie, ze wróciłaś! Dziś też musisz się tam stawić o siedemnastej? To zobaczysz coś bardzo interesującego. Teraz musze już iść, a ty lepiej idź wziąć prysznic.- Powiedziała i od razu pognała z powrotem na swój dyżur. Również się zmieniła. Dużo facetów się za nią ogląda. Wiedziała, że będzie miała adoratorów!. Sama siebie kłamie, że jest brzydka!
TERAZ:
Ubrana w strój ANBU, tak jak się z Kakashi’m umówiłam, idę do głównej siedziby Tajnych Sił Konoha. Wybiła godzina siedemnasta., więc przetransportowałam się do głównego holu i z niego ruszyłam na salę rekrutacyjną. Tam czekają na mnie świerzaki. Od 4 lat zajmuję się ich straszeniem i sprawdzaniem ich wytrzymałości i odporności psychicznej. Skrótem robię im sieczkę z mózgu próbując ich przygotować na to co przeżyją-lub-nie w służbach specjalnych oraz sprawdzając czy do tego fachu się nadają. Ktoś nie wytrzymuje – mażemy pamięć i odstawiamy do domku, gdzie mamusia ich przywita. Taki już los mięczaków oraz tchórzy. Weszłam do sali i spojrzałam na wszystkich. W jednym szeregu stało 30 rekrutów. Na prawo od nich stał Ibiki Morino. Niesamowity facet. Na lewo, zaś stała zwariowana Anko, a obok niej Kakashi. Skinęłam do tej trójki głową na znak, że już od wejścia zaczynam grę.
Pstryknęłam palcami, a  na środku przed rekrutami stanęło zwykłe drewniane krzesło. Powolnym krokiem podeszłam do niego i usiadłam na nim z kamienną twarzą. Ręce założyłam za głowę,  a nogi wyprostowałam i skrzyżowałam przy kostkach. Po odliczonych równo pięciu minutach świdrowania wzrokiem tych po wstępnej eliminacji, ubranych w czarne dresy i koszulę na ¾ rękaw, spytałam spokojnie:
-A wy tu po co ?
Chłodnym spojrzeniem obserwowałam reakcje każdego z osobna. Wszyscy patrzyli na mnie przerażonym wzrokiem. Bali się mnie. Nie wiedzieli co odpowiedzieć. Och, znalazł się jeden śmiałek.
-Jesteśmy po eliminacji do ANBU Konohy.
-A co mi do tego?- Gra rozpoczęta.
-Tak właściwie to… nie wiemy.- Odpowiedział niepewnie. Czyli odwagi mu jednak brak.
-To na cholerę mnie tu sprowadzacie? Myślicie, że nie mam nic lepszego do roboty?.- Najgorszą rzeczą samo-destrukcyjną jest nadzieja… Ona nas wyniszcza, gdy towarzyszy jej strach. Masz nadzieję, że będzie lepiej jednak wiesz, że tak nie jest i to cię przeraża. Z uśmieszkiem powiedziałam:
-Żartowałam-Ich mięśnie się rozluźniły.-Wyluzujcie!- Nadzieja…
-To jest ANBU do cholery, a nie akademia. Nie ma miejsca na żarty! Ty, co mi odpowiedziałeś… Odpadasz. Wynoś  stąd dupę, albo mój drogi przyjaciel Ibiki ci pomoże.- …Wyniszcza dając znak przerażeniu. Uciekł.
-Dlaczego go wylałaś?- Spytała jedna z rekrutowanych. Czuła stres. Jej głos był nim przesiąknięty.
-Jeśli do czegoś dążymy… trzymamy się tego. On się wahał nad każdym słowem, którym wypowiadał. Swoich poglądów i wypowiedzi musicie być pewni. W 100 procentach.-Widziałam tą strużkę potu płynącego z ich czoła. Nikt nawet nie drgnął.
-Rozumiem.- Nie wahała się. Jak przedtem.
-W jakim celu przyszłaś?- Spytałam.
-Chcę pokazać przyjaciołom, że jestem silniejsza od nich!- Powiedziała dumnie. I cały idealny obraz się rozpadł.
-Odpadasz. Wypad.- Warknęłam w jej stronie.
-C-co? Dlaczego?
-W ANBU jesteśmy z różnych powodów, ale na pewno nie na pokaz przed przyjaciółmi, żeby się nad nimi wywyższać. Spierdalaj, bo Anko będzie cię gonić.- Wkurzają mnie takie typy ludzi. Uważają się za lepszych.
- Twoje trzy psiapsióły obok też. Spadać. Dobrze wiem, że się znacie i nawzajem do siebie pałacie nienawiścią, między sobą udając najlepsze przyjaciółeczki na świecie. Nie znoszę fałszywych ludzi.- Byłam szczera, aż do bólu.
Zostało dwadzieścia pięć osób.
-Mam takie pytanie… Niech podniesie rękę każda osoba, która będąc w ANBU nie będzie się bała lub czuła obrzydzenia na widok rozlewu krwi, rozprutych ciał i nienawiści płynącej od przeciwnika? Lepiej bądźcie szczerzy.- Rękę podniosły dziewięć osób.
-Świetnie. Ci co podnieśli dłoń… Odpadają. Jeśli nie brzydzicie się krwi, nienawiści psychopaty, cierpienia innych ludzi… to sami jesteście niezrównoważeni psychicznie lub jesteście maszynami bez uczuć… w co nie za bardzo chce mi się wierzyć. Już was nie ma !- Zniknęli w kłębie dymu. Zostało szesnaście osób.
-Reszcie gratuluje. Teraz tylko zostaniecie przydzieleni do odpowiednich drużyn, zależnie od swoich umiejętności i tak dalej i tym podobne. Kakashi was zaprowadzi.- Powiedziałam ze znudzeniem.
-Już ? To tyle?- Spytał ze zdziwieniem już członek ANBU.
-Jednakże strach to najpotężniejszy bodziec. Sprawia, że jesteśmy silniejsi, jeśli go przezwyciężymy. Dlatego te wszystkie pytania. Nie boisz się? Jesteś słaby. Pokonasz strach? Przekroczysz wszystkie swoje granice. I do tego dąży ANBU. Nie do wyzbycia się strachu, a do pokonania go.- Według mojej prośby Hatake ich zaprowadził w odpowiednie miejsce. W Sali zostaliśmy tylko we trójkę.
-Nieźle Karui. Wreszcie coś nowego. – Stwierdził Morino.
-Tsaa… Trudno dziś o dobrych ANBU.- Dopowiedziała dziewczyna siwowłosego.
-Mam dla ciebie niespodziankę!
-O nie, Anko wiesz, że nie lubię niespodzianek.- Oboje zniknęli a w drzwiach wejściowych pokazały się dwie osoby.
-Sakura, Naruto… Wy jesteście w ANBU?- Spytałam zaskoczona.
-Co? HA! Nie spodziewałaś się tego co!- Powiedział pewny siebie Uzumaki.
-No co ty! Strasznie się cieszę! Gratulacje! Od kiedy?
-Od siedmiu miesięcy.- Odpowiedziała Sakura.
-Ale mojej obecności w tej jednostce na pewno się nie spodziewałaś.- Powiedział z kpiącym uśmiechem.
-Uchiha Sasuke.
-Cześć, Karui.
_______________________________________________________________________________________________________________
Ohayo minna ! <3
Jak widzicie notka jest długa i mam nadzieję, że się spodobała ^^. Tak : wiem, wiem. Mój blog jest przeznaczony dla ludzi cierpliwych, ponieważ notki pojawiają się nieregularnie i w dużych odstępach czasowych ;c. Ale staram się ! :D Tak wiem... bardzo pocieszające. DLA WSZYSTKICH MOCH CZYTELNIKÓW <3 DZIĘKUJĘ, ŻE PRZY MNIE TRWACIE !
Pozdrawiam... Karui.