Layout by Raion

The Fray

czwartek, 20 czerwca 2013

2.:Nowy świat.: Ścisła tajemnica.

* Trening z Itachi'm *
- Skup się. Jeszcze raz! - Podniósł ton Itachi. Muszę przyznać, ale tylko przed sobą, że trenerem to on jest genialnym. W życiu nie nauczyłam się tyle podczas jednego treningu!
- Karui ucieka! - No tak jego technika katon. Ja ledwo się ruszam, tak mnie skatował nie dam rady ! No już rusz się. Pozycja obronna! Cofnęłam się o pięć kroków i skrzyżowałam przed sobą ręce, lekko się ugięłam na nogach i czekałam, aż żar mnie dosięgnie. Dziwne. otworzyłam powieki i zrozumiałam, że siedzę pod drzewem, a przede mną siedzi Itachi.:
- Nie! Strasz! Mnie tak więcej!  Czemu nie uciekłaś ? - Spojrzałam na niego spod byka.
- Bo nie miałam siły! Dziwisz mi się? Ja nie jestem robotem. Mam tyle obrażeń, że nie zliczę i chyba mi połamałeś żebro! - Ja dalej trzymałam się za obolałe miejsce, a on spojrzał na mnie z lekka zdziwiony, bo przecież nie wiedział o mojej dolegliwości.
- Czemu mi nie powiedziałaś?
- Kiedy? Nie miałam kiedy! Ledwo mrugnę, a ty już mnie atakujesz! - No wkurzył mnie. Tyle.
- Cholera! Trzeba cię zabrać do Sasoriego!
- Dzięki o bogowie ! Zabierają mnie do jedynego, normalnego w tej organizacji człowieka! - Itachi spojrzał na mnie spod byka i wziął mnie na ręce. Zaniósł mnie do ich bazy i wszedł do pokoju Sasoriego, wciąż mając mnie na rękach.
- Pukać nie umiesz ?!* dopiero teraz na nas spojrzał * Coś ty jej zrobił ?! Wygląda na żywego trupa będącego dzieckiem wojny! - No tak... nie najlepiej teraz wyglądałam... zniszczone i porwane ubrania, włosy poszarpane, rozcięcia na łydkach, udach i rękach, a w ustach ciecz szkarłatna. No nieźle... muszę komicznie wyglądać.
- Bogowie ona wygląda tragicznie ! - Albo i tak.
- Przestań się denerwować i jej pomóż! -Czek.. teraz to ja muszę wkroczyć do akcji.

poniedziałek, 17 czerwca 2013

1.Nowy świat.: Akatsuki?... Aha.


Ogarnął mnie paraliżujący strach i poczułam pulsującą od tej dwójki mrożącą krew w żyłach czakrę. Zapukali do mojego domku. Wiedziałam, że sprowadziłam na siebie kłopoty. Nie wiele myśląc, złapałam za plecak, wpakowałam do niego suchy prowiant, potrzebne zwoje, kunaie i shurikeny. Chcąc wyjść tyłem, otworzyłam okno, skoczyłam z niego
i podniosłam plecak kucając. Na moje nieszczęście, które mi towarzyszy przez całe moje życie, gdy podniosłam plecak zobaczyłam owych ludzi w czarnych płaszczach i czerwonych chmurkach. Jeden był to cały niebieski koleś, który wyglądem przypominał rybę i się do mnie dziwnie uśmiechnął,
drugi to chłopak po 20, kruczo-czarne włosy i posiadacz kekkei genkai: sharingan! Mimowolnie spojrzałam w jego szkarłatne niczym krew oczy i zemdlałam, a przynajmniej tak mi się wydaje, bo nic za bardzo nie pamiętam. Czując, że komuś spoczywam na rękach, leniwie podniosłam powieki ukazując moje czarne niczym smoła oczy. Wtem usłyszałam głos jak mniemam Uchihy.:
- Kisame ! ANBU konohy nas ściga ! Pozbądź się ich ! -Rozkazał czarno-włosy.
- Wreszcie dajesz mi się zabawić, Itachi! -Więcej jak na razie rybci nie zobaczyłam. Blado-skóry widząc mnie, że się obudziłam, wciąż mnie niosąc powiedział.:
- Nie waż mi się kombinować. Źle to się do ciebie skończy. Dla bezpieczeństwa będę cie niósł zostało nam tylko pół kilometra do bazy. - Powiedział tak obojętnym, a zarazem lodowatym głosem, aż mnie ciarki przeszły. Zaczynam się go bać. Nagle po dłuższej chwili rozmyślań, ten podajże Itachi zatrzymał się i postawił mnie na nogi. Znaleźliśmy się na wielkiej polanie. On kazał mi usiąść, po czym sam to uczynił wpatrując się we mnie.
- Nie patrz się tak na mnie. Nie będę nic kombinować. Obiecuję. - Powiedziałam z dziwnie stoickim spokojem co dla mnie było tylko wyćwiczonym dobrym aktorstwem. Bałam się go i to strasznie ! Coś mnie w nim przerażało , ale nie mogłam okazać nawet cienia strachu.
- Na co czekamy ? - Powiedziałam lekko niepewnie bojąc się, że mi coś zrobi .
- Czekamy na mojego kompana , który już zresztą stoi za tobą . - Znów ten dogłębnie obojętny i zimny ton. Zaraz co??? W życiu się tego nie spodziewałam. Ze strachem wypisanym w oczach, obróciłam głowę do tyłu gdzie stał jego kompan.
- Wstawaj księżniczko nie mam całego dnia. Itachi, problem z głowy, psy już nie będą nam przeszkadzać, więc możesz zdjąć powierzchniową iluzję. - Powierzchniową iluzje? O czym ta rybcia gada?? Spoko... wyluzuj... wdech, wydech, wdech, wydech... wszystko będzie dobrze. Chwila ja gadam sama do siebie? Karui no weź zaciśnij zęby i pośladki i się rusz. Posłuszna sama sobie, wstałam i zobaczyłam sharingowca, który odwrócił się przodem do polany, wykonał dużo znaków w zaskakująco szybkim tempie. Coś pomruczał pod nosem i wyciągnął przed siebie rękę.  Nagle znikąd pojawiła się wielka jaskiniowa posiadłość. Wiec to jest ta baza, o której mówili. Gigantyczny ten "dom". Nagle rybcia mocno mnie złapał za przed ramie i zaczął mnie ciągnąc w kierunku bazy. Starałam się wyszarpać, ale był za silny .:
- Itachi weź ją do lidera, ja idę pogadać z Sasorim.
Ta obojętna szumowina, która mnie porwała, kazała iść do bazy. Gdy byliśmy już w środku poprowadził mnie długim korytarzem i podeszliśmy do 4 drzwi po lewej. Dziwne. drogę nam oświecały tylko i wyłącznie pochodnie przyczepione do ścian. Heh typowe.
Na drzwiach widniał napis " LIDER". Itachi spojrzał na mnie nie pewnie. Stanowczo ,acz lekko zapukał trzy razy w drzwi, przed którymi staliśmy. Wnet usłyszeliśmy donośne "WEJŚĆ" ze środka biura.
Gdy już weszliśmy zobaczyłam, że na środku owego pomieszczenia siedzi rudy i z kolczykami na gębie facet po 30. Nie no kolejne zaskoczenie dnia! On ma rinnegana!. Przed owym liderem było biurko zawalone papierami, a obok niego stała niebiesko włosa piękna kobieta.
- Witaj i usiądź. - Powiedział głosem nie znoszącym sprzeciwu.
- Dziękuję za troskę, postoję. - Najwyraźniej źle oceniłam sytuację. Bo gość z nieskrywaną złością szepną " Bunshin tensei" wyciągnął rękę w moim kierunku, a ja bezwładnie, nie panując nad mym ciałem usiadłam przyciągnięta w jego stronę na krzesło.
- Ależ nalegam. - O Aniele. Ale on jest straszny...!
- Itachi ! Raport ! - Powiedział władczo lider owej organizacji jak już wywnioskowałam.
-Tak jak brzmiał twój rozkaz obserwowaliśmy ją i potwierdziły się twoje przypuszczenia. Porwaliśmy ją, nie stawiała oporów. Ścigali nas ANBU, ale Kisame sobie skutecznie z nimi poradził. Młoda nie ma pojęcia gdzie jest, przebywa, ani kim jesteśmy. - Spowiadał się nie mal monotonnie jeden z członków organizacji.
- Możesz wyjść. - Powiedział po czym Itachi skinął głową i wyszedł - mimo mych modlitw by tego nie robił. A ten diabeł znów się do mnie odezwał.
- Nie jestem diabłem , tylko bogiem ! zapamiętaj ! - O Bogowie! On czyta w myślach! Oczyść umysł.
- Dobra do rzeczy, po co żeście mnie tutaj sprowadzili ! - Wściekła nie mogłam im tego puścić płazem.
- Po pierwsze nie tym tonem!. Masz się do mnie zwracać Pain-sama albo Lider-sama, a to już wedle twego życzenia - Powiedział nieźle wkurzony (żeby nie wypowiedzieć się wulgarnie).
- Tak więc zainteresowałem się twoim przypadkiem od kiedy dowiedziałem się o tragedii sprzed czterech lat. Kazałem Uchiha Itachiemu i Hoshikage Kisame ciebie śledzić i obserwować twoje postępy, które zaczęłaś robić od wieku 8 lat. Wiem o wszystkich twoich umiejętnościach, które niestety tam marnowałaś. Niby tyle umiejętności, a żadnej do końca nie opanowałaś. Wszystko jest u ciebie w chaosie. Jedyne co potrafisz konkretnego to Taijutsu i niektóre ninjutsu. Zdolności masz ogromne, które chcielibyśmy mieć w zanadrzu, ale jak na razie masz je nie wykorzystane. - Wreszcie skończył swój monolog. Że jak ?! Oni chcą moich umiejętności ?! Jakiś żart. Czemu miałabym się zgodzić??.
- I tak nie masz wyboru. - Powiedział, a we mnie aż się zagotowało!.
- Że jak ?!?! *wstałam wkurzona z tego krzesła* Nie będziesz mi rozkazy wał ty rudy " Bogu". To są moje umiejętności i wy nie będziecie mnie mieli na wyłączność...czy coś !. - Ten ze stoickim spokojem wymalowanym na twarzy ( co dziwnie wyglądało ) uderzył pięścią w biurko i tak mocno mnie w brzuch uderzył , że przeleciałam przez drzwi i uderzyłam w ścianę na korytarzu. Aż się zatrzęsło ,a mi się zakręciło w głowie. Wstałam na chwiejnych nogach. Złożyłam pieczęć skupiającą czakrę i szepnęłam.:
- Shinimaro. - Włączyłam moją sztukę oczną i spojrzałam gniewnie na Lidera. Niestety doznałam dużo obrażeń wewnętrznych, więc zaraz z moich ust poleciała stróżka krwi. On w sekundę się przy mnie znalazł złapał mnie za szyję i powiedział.:
- Ty robaczku! Nie plątaj się mi pod nogami! Jednak coś potrafisz. Dziwne , że  w ogóle jeszcze stoisz. Ale ostrzegam! Odnoś się do mnie z szacunkiem, bo będzie kara. Zostajesz tu i będziesz wykonywać wszystkie moje rozkazy nawet bez mrugnięcia okiem *mocniej mnie przycisnął do ściany* Zrozumiano?! - Biorąc pod uwagę to, że jest starszy, ma więcej doświadczenia, bez wątpienia jest silny i niebezpieczny... no i rządzi potężną organizacją... pozostało mi tylko jedno.
-  H-Hai ! -Ten tylko spojrzał na mnie tryumfalnie i mnie puścił. Ja upadłam na kolana ciężko dysząc. Po chwili uspokoiłam oddech i wstałam na równe nogi, a następnie przetarłam strużkę krwi na dolnej wardze. Coś było nie tak. Spojrzałam w moją prawą stronę i zobaczyłam stojących tam sześciu ludzi wśród nich rozpoznałam tylko Kisame. Wszyscy na mnie spojrzeli zaskoczeni i zdziwieni jakby ufoludka tańczącego rodeo* zobaczyli. No tak wciąż mam shinimaro. Wkurzali mnie już.
- Czego się gapicie?! - Spojrzałam na nich wrogo spinając wszystkie możliwe mięśnie w razie obrony.
- Tobi is a good Boy! - Krzyknął jakiś psychol w pomarańczowej masce .
- Karui! - Warknął zły Pain, co oznaczała , żebym się do nich tak nie zwracała.
- Sasori! Opatrz ją, i zaprowadź do jej pokoju! - Popatrzyłam na Lidera wściekła. Wyłączyłam shinimaru. Kurde. Znów mnie zakuło strasznie w klatce piersiowej! Syknęłam z bólu i się lekko pochyliłam do przodu. Nagle podszedł do mnie jakiś 20 letni przystojniak w czerwonych włosach i wziął mnie na ręce i zaprowadził mnie do swojego podajże biura lub pokoju. Pain został u siebie w biurze, a reszta w między czasie się rozeszła. Gdy już znaleźliśmy się jednak w jego pokoju ten zaczął mi oglądać narządy wewnętrzne. Zielona czakra wypełniła jego ręce i przyłożył mi je do brzucha. Syknęłam z bólu, ale po chwili przestał, a ja się już lepiej czułam. Następnie owinął mój brzuch bandażem i westchnął.
- Jesteś Sasori. Tak ? - Spytałam się niepewnie nie chcąc go urazić . Czy ja się właśnie martwię reputacją wśród terrorystów?.  o.0
- Tak. Jestem tu medykiem i nie tylko. *westchnął ponownie* Radze ci nie podskakiwać do Lidera-sama. Jest silniejszy i niebezpieczniejszy niż myślisz. - Powiedział patrząc mi prosto w oczy.
- Wiem, że jest niebezpieczny, ale nie dam sobą pomiatać. Nikomu nie zależy na moim istnieniu, więc o życie się nie boje. Zresztą nie słyszałeś co mi powiedział. - Powiedziałam ze złością lecz na twarzy malowała się obojętność. Kurde... udziela mi się humor Uchihy Itachiego. No właśnie Uchiha-coś mi to mówi. Ale przecież ten klan został wybity chwila, chwila... to on jet tego sprawcą i tylko młodszego brata zostawił przy życiu! W sumie oceniać nie będę lepsza nie jestem. Ten Sasori wydaje się być całkiem spoko. Postaram się z niego wyciągnąć parę informacji.
- Sasori. W ogóle gdzie ja jestem? Co to za organizacja? - Powiedziałam po chwili namysłu siedząc na kanapie u niego w pokoju. On natomiast siedział na przeciwko mnie na krześle, odkładając apteczkę. Spojrzał na mnie i zaczął mi tłumaczyć coś co raczej jak przynajmniej myślę powinien zrobić ten Liderek.:
- Tak więc nasza organizacja nazywa się Akatsuki i zajmujemy się różnymi rzeczami, ale wątpię czy mogę ci o tym powiedzieć, więc lepiej to pomińmy w naszą organizacje wchodzą Lider: Pain-sama i konan-sama - oni tu rządzą. Ja, Kisame, Itachi, Deidara, Kakuzu, Zetsu, Tobi, Hidan... ale lepiej jego unikaj szerokim łukiem. - Po chwili namysłu powiedziałam.:
- Akatsuki...? Aha... Dzięki. Macie tu coś takiego jak kuchnia lub jadalnia? - I właśnie w tym momencie zaburczało mi w brzuchu na co się krzywo uśmiechnęłam.
- Hah. Tak mamy. Masz szczęście nie dość, że właśnie jest pora obiadowa, to dziś bierzemy na wynos.
- Ahaa. to fajnie (?). - Powiedziałam nie pewnym tonem głosu. Po chwili ciszy czyli czasu na przemyślenia się wypowiedziałam :
- Tooo jak? Zaprowadzisz mnie do tej kuchni? - Powiedziałam lekko wręcz ledwo zauważalnie się uśmiechając. On to najwyraźniej zauważył i odwdzięczył się tym samym.
- Tak, oczywiście. Pamiętaj, że Hidan to siwo-włosy, który ma zaciągnięte do tyłu na żelu włosy, gołą klatę i jest zboczony. - Aż mnie zacięło. A on zrozumiał , bo przecież mam 10 lat. Na co się zaśmiał i mnie w końcu zaprowadził do kuchni.
Gdy stanęłam w progu zobaczyłam jak to pomieszczenie zwane kuchnio-jadalnią jest gigantyczne! Po lewej zaraz od wejścia była kuchnia najnormalniejsza w świecie oprócz tego, że była gigantyczna. Na środku jakieś pięć metrów od owej kuchni był dłuuugi prostokątny stół po bokach po pięć osób i po jednej na zewnątrz. Na zewnątrz siedzieli Pain i Konan. Ja dostałam miejsce między Itachim a Kisame. Genialnie.: Siedzę między międzynarodowym nadętym mordercą, który praktycznie zniszczył życie swojego brata, pozbawiając go wszystkich bliskich... i.. między Rybą. Wreszcie zasiadłam do stołu gdzie była rozłożona pizza i talerze. Oczywiście pomijając to, że wszyscy się na mnie bezczelnie gapili. Nagle " Pain-sama" ( powiedziałam z sarkazmem) wstał i powiedział.:
- Ta dziewczynka *popatrzyłam na niego złowieszczo* to Karui, która będzie wśród was trenować. Ma bardzo przydatne i niezwykłe umiejętności, które chcę wykorzystać. Jednej byliście świadkiem. Uważajcie na nią i musicie ja również darzyć szacunkiem i uważajcie na nią. I Hidan tkniesz ją, a zabije!. - Usiadł i zaczął jeść. Większość miała wypisane na twarzy zdziwienie. Wiedziałam. Wyrobiłam sobie u niego szacun, stawiając się! Mniejsza o to. Głodna. Zabrałam się więc za jedzenie po czym wszyscy tak zrobili. Po skończonym posiłku Lider krzyknął.:
- Jak to u nas w zwyczaju-nowy sprząta! - Powiedział i uśmiechnął się złowieszczo. Wszyscy spojrzeli jakby czekając na mój ruch z niecierpliwością i ciekawością. Ja aż widelec opuściłam. Że jak?! Ja mam po nich sprzątać?.
- Kto zamawiał żarcie? - Powiedziałam lodowatym tonem głosu nie znoszącym sprzeciwu. Kakuzu niepewnie podniósł prawą dłoń dając mi znak, iż to on zamówił pizze.
- Tak więc ty to zrobisz. - Powiedziałam z ironicznym uśmiechem na ustach. On natomiast stal zszokowany, a nie którzy się z niego śmiali. Lider chrząknął, a wszyscy spojrzeli w jego stronę. On natomiast uśmiechnął się tak, że aż się blada zrobiłam, wiedząc iż pewnie coś wymyślił. W między czasie Tobi trzymał popcorn co tylko dodawało komizmu naszej sytuacji. Wspomniałam, że nie za bardzo pałam pozytywnymi uczuciami do Itachiego?. Tak więc teraz mówię. Może dlatego, bo miałam podobnie i w pewnej części wiedziałam co czyje ten jego brat. Wszyscy o tym już świetnie wiedzieli, bo nie kryłam tego podczas posiłku. I Liderek przemówił.:
- Dobra. Okej. Kakuzu sprząta. *Sprzeciwy Kakuzu każdy miał teraz w nosie*. Ale wiesz może kogo ci wyznaczyłem ci do treningów? *byłam blada jak ściana wiedząc co on chce powiedzieć, a inni tylko podeszli bliżej lidera o krok z zaciekawieniem* Otóż moja droga twoim trenerem będzie Itachi ! .-Moja mina już zrzedła całkowicie. Większość wybuchła salwą śmiechu.
- Ale jak to?! * wstałam zła z krzesła *On ?!  * wskazałam na niego *.
- Hah, ale no hah Pain -sama (starałam się złagodzić sytuacje) mogę posprzątać. Naprawdę. Niech Kakuzu się nie przemęcza! Ja to zrobię z uśmiechem na ustach! - Próbowałam się uśmiechnąć, ale byłam za wściekła.
- Koniec rozmowy!.- Warknął Pain.
Wszyscy wstali z miejsc, ale się nie ruszali prócz Kakuzu, który odkręcił wodę w kranie. Pain i Konan zniknęli. Nagle Itachi się odezwał.:
- Na polu treningowym z godzinę. Nie cierpię spóźnień. - Zniknął w kłębie dymu. Byłam pięć kroków od drzwi, tyłem od gromady, która tam stała. No nerwy mi drżały non stoper. Wystarczyłby jeden chichot, a wybuchnę. I proszę Śmiechem wybuchli Hidan, Deidara i Tobi.
- Baka! - Krzyknęłam i odwróciłam się w ich stronę. Woda z kranu zrobiła się gigantyczna i poleciała w stronę tej dwójki ci zdezorientowani nie wiedzieli co zrobić. Oplotłam ich ową wodą, następnie owa woda zamarzła, a oni stali w bez ruchu z wybałuszonymi gałami skierowanymi w moją stronę. Sasori się opamiętał i zaprowadził mnie do mojego pokoju. Był on dość nieprzeciętny jak na owe warunki świadczące, iż od dziś mieszkam między terrorystami. Ściany pomalowane na kolor niebieski, w niektórych miejscach miał piękne, czarne wzory.
Białe dwuosobowe łóżko z pięcioma poduszkami ( dwie niebieskie) Łoże: przylegające prostopadle do lewej ściany. Po prawej stronie na środku stało biurko z krzesłem, a na lewo od biurka były drzwi do łazienki, natomiast na prawo gigantyczna szafa z pasującymi na mnie ubraniami o.O . Na środku panel drewnianych podłogowych leży puchaty, niebieski dywan. A równolegle do drzwi było duże okno ukazujące pole treningowe z jasnymi, prześwitującymi, niebieskimi zasłonami. Poszłam do łazienki, zrzuciłam ubrania i weszłam pod prysznic. Wychodząc owinęłam się ręcznikiem i w pokoju się przebrałam w spodenki (czarne) sięgające do kolan, przewiązałam prawe odo białym bandażem, czarną bokserkę i śliczny niebieski wisiorek, który był moim Pierwszym i jak dotąd ostatnim prezentem w mym życiu od Hiruzena. Przypięłam sakwę do spodenek wypełnioną shurikenami, kunaiami, pięcioma bombami dymnymi i notkami wybuchowymi. Dziwne to wszystko było w szafie. Dobra trzeba iść na pierwszy trening z Itachim... Oj będzie się działo.
------------------------------------------------------------------------------------------
Bardzo proszę o ponowną ocenę i rady. Nawet jak chcecie możecie krytykować moje opowiadania, bo zniosę krytykę, ponieważ uczę się na błędach. :D Pozdrawiam i zachęcam do komentowania! :D
Pozdrawiam... Karui-chan.

PROLOG.

Ja jestem swoją własną historią. Jedyną i nie powtarzalną. Nie jest kolorowo... nawet w połowie . Od urodzenia jestem sierotą. Większość swojego marnego żywota uczyłam się jak przetrwać na ulicy.
 3 Hokage zlitował się nade mną i dał mi rodzinę zastępczą... jak się okazało, przyjęli mnie z przymusu. Matka nienawidziła, a inne dzieci mną gardziły. Mieli bardzo liczną rodzinę. Zaakceptował mnie tylko jeden osobnik. Kuzyn o imieniu Teronshi. Gdy jeszcze miałam pięć lat, a następnego dnia miały być  moje szóste urodziny, podsłuchałam rozmowę grupy. Jak się potem okazało ANBU Konohy. Mówili jak to wioska mną gardzi i, że Hokage powinien mnie zamknąć, lub zabić z potworem w środku. Wymieniali się informacjami o demonie, którego jestem posiadaczką. Wtedy nie mogłam pohamować gniewu, wzrastającej wściekłości, ale również żalu i rozgoryczenia. Mój demon był bez litosny. Zawładną mną i sprawił, że wszystko ze szczegółami widziałam moimi oczyma. On ,w moim ciele... wybił całą moją rodzinę zastępczą i jedynych ludzi na ulicy, którzy mnie również akceptowali. Nad ranem obudziłam się w kałuży krwi mojej przybranej rodziny, w której byłam zaledwie rok. Po tygodniu staruszek Hiruzen, w tajemnicy przed światem, wyniósł mnie na granicę, gdzie w śród lasu był mały drewniany domek, w którym musiałam się ukrywać i trenować na shinobi. W ciągu czterech lat odkryłam moje prawdziwe zdolności. Tylko Hokage o nich wiedział i wytłumaczył na czym one polegają. Opowiadał mi o nich legendy. Pierwsza zdolność to kinjutsu, nowa sztuka oczna pod nazwą: shinimaro. Wytłumaczył, że to połączenie sharingana i legendarnego rinnegana. Legenda również mówi o tym, że bogowie i ludzie mają dzieci: Herosów. Mają zdolności całkowitego panowania nad żywiołem, nad którym panuje rodzic=bóg. Ja z nie wiadomych powodów kontroluję wodę i wiatr, co dla Hiruzena jest nie zrozumiałe, bo nie wieży w tą opowiastkę. Hokage pomagał mi w treningach i panowaniu nad czarą. Posiadam błyskawice i ogień. W wieku dziesięciu lat potrafiłam dość dużo na mój wiek i Staruszek przestał mnie odwiedzać. A wtedy zaczęli mnie szpiegować pewni ludzie w czarnych płaszczach i czerwonych chmurach... Jestem Karui i oto moja historia.
_____________________________________________________________________
Prolog został w zupełnie inny sposób przedstawiony i do budowy dojdą również
kolejne rozdziały.
Szukam też dobrej szabloniarni, więc dekoracyjnie strona też będzie wyglądać inaczej.
Pozdrawiam i mam nadzieję, że zmiany się spodobają. Karui-chan.


Ohayo na moim blogu!

Jestem Karui i będzie to mój pierwszy blog :3
Blog będzie dotyczył Naruto i Naruto Shippuuden OC!!! . Będą to Fanficki  pisane w pierwszej osobie. W razie potrzeby będę pisać na życzenie One-shoty.Proszę bardzo o komentowanie i ocenianie ! :3

Miło widziane miłe komentarze i zachęty ^^ (wiem szczera jestem) BĘDĄ DEDYKI ! :D
Pozdrawiam...Karui-chan